
Nie rozumiem ludzi, którzy biorą ślub po sześćdziesiątce. Czy miłość jest w ogóle możliwa w tym wieku? Po co robić wszystko oficjalnie?
Moja mama mieszkała z moim ojcem przez trzydzieści dwa lata. Ale w wieku 64 lat zmarł mój ojciec. W wieku 60 lat moja mama została wdową. Wspieraliśmy ją jak tylko mogliśmy i zabraliśmy ją do siebie. Mieszkamy z mężem w dużym domu, wychowujemy dwójkę dzieci: dziewczynkę i chłopca. Mama zaczęła mi pomagać: gotowała, sprzątała, prała. Odbierała dzieci ze szkoły i zawoziła je na zajęcia poza lekcyjne. Moja córka chodzi na rysowanie i śpiewanie, a syn na sztuki walki. Szczerze mówiąc, moja mama bardzo ułatwiła mi życie. Mogliśmy z mężem pracować nie martwiąc się o dzieci.
Myślałam, że jest z nami szczęśliwa. Mój mąż dobrze traktuje moją teściową. Nie ma między nimi wrogości ani kłótni. Ale pewnego dnia mama powiedziała, że lokalny klub organizuje noc dla samotnych serc i chce iść. Nie od razu zrozumiałam, bo niedawno pochowała męża i już spieszy się na spotkanie? Nie mieściło mi się to w głowie, ale nic nie powiedziałam.
Wieczorem mama wróciła w dobrym nastroju. Powiedziała, że bardzo lubi kontakt z innymi ludźmi. Zupełnie jakbym z nią nie rozmawiała. Ale to nie była ostatnia wizyta w klubie. Zaczęła go odwiedzać w każdy wtorek. Nie było więc nikogo, kto zabrałby mojego syna na sztuki walki. Musiałam wyjść z pracy pół godziny wcześniej, żeby zdążyć go odebrać.
Nie podobały mi się te wyjścia do klubu. Ale moja mama nadal tam chodziła. Tam spotkała człowieka. Według niej jest jej bratnią duszą. Co to znaczy, po prostu nie rozumiem. Mama zaczęła się z nim często komunikować, wychodzili i po prostu chodzili po mieście, w parku, a nawet do kina. No i gdzie to było widać, że po 60 latach chodzi się na randki. Cóż, myślałam, że porozmawiają i przestaną.
Ale pewnego dnia mama postanowiła ze mną porozmawiać i zapytała, jak bym zareagowała, gdybym mi powiedziała, że wychodzi za mąż. Ma nas i wnuki, po co miałaby wychodzić za mąż? Z jakiegoś powodu moja mama była na mnie zła. Bez słowa wyszła i już nie wróciła. Nawet nie zadzwoniła. I ja też do niej nie zadzwoniłam.
Nie rozmawialiśmy od miesiąca. Byłam zła, nie chciałam zrobić pierwszego kroku. Zostawiła mnie samą z dwójką dzieci, wie, że mam taką pracę, że nie mam czasu na prace domowe.
Tydzień temu zadzwoniła i powiedziała, że jest mężatką. A czego ode mnie oczekiwała? Gratulacji? Czy zdradziła pamięć ojca i na starość postanowiła być młoda? Zamieniła mnie i wnuki na faceta. Jak mogę się z nią po tym porozumieć?
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, nie zapomnij podzielić się nim ze znajomymi!